Dlaczego chorujemy siedząc w domu? I nasze dzieci.
To, co obserwuję w kontaktach z wieloma osobami, także z moimi klientami w ostatnim czasie, to LĘK. Często od tego zaczynają się rozmowy oraz sesje. Od lęku: co teraz będzie, jak to będzie, ile to będzie trwało? (koronawirus)

Nie negując w żaden sposób zasadności tego, że bezpieczeństwo wielu ludzi, ich rodzin zostało naruszone przez najbardziej podstawową kwestię: brak zarobków. Mnie osobiście to najbardziej porusza. Ludzie, którzy zostali z opłatami, a bez dochodów.

To zatrzymanie każe nam się spotkać z nami samymi. I dlatego jest tak trudne, pomiędzy innymi, bardzo realnymi i przyziemnymi powodami.
W codziennym zabieganiu nie mamy często sposobności zobaczyć, jak bardzo nasza tęsknota za mamą się odzywa, z czasów, gdy byliśmy mali i leżeliśmy sami w szpitalu (wiadomo, procedury 30 lat temu…), żal do taty, który wybrał siebie i swoje nowe życie wolne od kłótni domowych, ale też wolne od swoich dzieci.
Niechęć do brata, który przez swoje nałogi zabrał większość domowej normalności.
Zobaczyć siebie w swoim związku, który już tak mocno wadzi, ale pracując, gotując, załatwiając sprawy w urzędach prościej jest tego nie widzieć.
Poczuć siebie ze swoimi dziećmi w domu, gdy ma się dość…tych dzieci, które tym bardziej w tej izolacji przypominają, jak bardzo tęsknimy za sobą, za swoją wolnością, którą te dzieci odebrały.

I o tym, mam wrażenie, jest ten lęk przede wszystkim. O trudzie, z którym się konfrontujemy siedząc w swoich czterech ścianach z rodziną.
I z tymi członkami rodziny, z którymi już nie mieszkamy, może już nawet nie żyją, ale pamięć o nich nasze ciało przechowuje w postaci bólu, żalu, tęsknoty, niezrozumienia, poczucia winy.
I ten czas, który został nam dany, jest tak trudny. Woła, napomina, prosi o te wewnętrzne spotkania, na które nie ma czasu w codziennym biegu pomiędzy pracą, sklepem a szkołą dzieci.

Z tego co czytam w sieci, tak dużo ALERGII, SWĘDZENIA, WYSYPEK, RAN ludziom się aktualnie pokazuje. To jest o rozłące. I my dzisiaj taką rozłąkę, w czasach izolacji, też przeżywamy. W innej odsłonie, w innych warunkach, ale ta dzisiejsza rozłąka ze światem przypomina nam o naszych wcześniejszych rozłąkach. I pustce i tęsknocie, żalu, złości, które niesiemy w sobie od tamtego czasu.
BÓLE GARDŁA, z którymi się budzimy. One każą spojrzeć na tę niewypowiedzianą przestrzeń w nas: czego nie wolno nam było za dziecka albo niedawno, w pracy, w domu, powiedzieć. Co musieliśmy w sobie zdusić? Co w nas nie zostało wysłuchane, zobaczone?
KATAR, ZATOKI … tak zwane “śmierdzące sprawy”. One każą spojrzeć na to, w jak niekomfortowej sytuacji w życiu jesteśmy. Jak nie potrafimy wybrać, w którym iść kierunku. I dziś jest na to czas, na to spojrzenie, w tej właśnie izolacji i samotności. Wymuszone spotkanie, najczęściej.

To samo dotyczy naszych DZIECI, te do ok. 10 roku życia, przejmują konflikty emocjonalne swoich rodziców. Może to oznaczać, że Twoje dziecko swoją alergią czy katarem przypomina Tobie o Tobie. To taka służba w imię największej miłości: “Ja za Ciebie To poniosę, mamo, tato, bo widzę, że dla Ciebie to jest za duże”.

Gdy zauważymy naszą trudność, nasz żal , tęsknotę… od której uciekamy, uznamy to, spotkamy się z tym, może się okazać, że i lęk o koronawirusa zmaleje. Bo ten lęk w nas to lęk z nas samych, z naszych trzewi, a wirus daje nam okazję, by się dzisiaj z tym swoim lękiem spotkać.